środa, 24 lutego 2016

Zabawy z kapslami

Dorośli wiedzą jak się nimi bawić. Pssst...i już.
I wtedy zaczyna się zabawa dzieci. Można po prostu grać w kapsle, ale to już chyba nie te czasy?
Nie, nie zgadzam się. Moim chłopakom pewnie ta opcja też by się spodobała, ale ja konsekwentnie szukam inspiracji plastycznych.
Pierwszą znalazłam gdzieś na stronie http://zszywka.pl/
(Uwaga!! To wciąga... Mnie w każdym razie wciąga bez reszty... Takie multum inspiracji, że ratunku! Druga tak działająca na mnie strona to http://krokotak.com/  
Polecam każdemu, kto szuka pomysłów do zajęć z dziećmi.)

Bałwanki stworzyliśmy z Miłoszem już jakiś czas temu; pokazuję z racji tego, że zima jeszcze nie odeszła.
Kapsle trzeba najpierw pomalować na biało, a kiedy już wyschną- przykleić wzdłuż wstążeczki, odpowiednio pomalować i ozdobić. Mniej więcej tak.


Miłosz poradził sobie z tym bez problemu, zawiązał szaliczek i gotowe. Jeszcze tylko guziczek dla ozdoby. Mogą być też gałązki jako łapki, ale padało akurat i nie chciało nam się specjalnie wyskakiwać na dwór...

I zrobione :)


Druga praca z kapslami, to fajowe klekoczące (?) krokodyle.
Przyznaję- z racji stopnia trudności i konieczności używania kleju w pistolecie (czytaj: na gorąco), właściwie całą czarną robotę odwaliłam sama.
Ale chłopaki czekali z niecierpliwością.
Potrzebne będą: jak widać:


Tekturowe Krokodyle trzeba okleić zielonym papierem, dokleić oczy; można się też pobawić w zęby, jakieś dodatkowe dekorowanie. Od środka przyklejamy kapsle i już.
Dodam tylko, że kapsle (nie udało się raczej całkiem zamaskować pochodzenia)- choć małżonek mój lubi ich źródło, znalazłam w parku, wracając z Miłoszem z przedszkola. Innych nie było :)


I teraz już część koncertowa w wykonaniu chłopaków czyli rozruch krokodyli polegający na kłapaniu ich paszczami. Naprawdę efektownie kłapią dzięki tym kapselkom...
Chłopakom się w każdym razie podobało.


Kapslami można się też świetnie- i bardzo prosto pobawić robiąc z nich magnesy. Trzeba tylko wyciąć odpowiedniej wielkości kółka ze zdjęć/wycinków z gazet/czegokolwiek innego, wkleić w środek kapsla, a z drugiej strony dokleić czysty czarny magnes. A wcześniej dobrze pomalować kapsle lakierem do paznokci.


I to wszystko; pomysł prosty, wykonanie proste, efekt fajny (choć mały rozmiarem).


To tyle. Kapsli trochę trzeba- pozostawiam każdemu wybór: czy "wyprodukować" je samemu jako pozostałość po konsumpcji czy przynieść je ze spaceru :)

piątek, 19 lutego 2016

Zabawy matematyczne

Nauka przez zabawę czyli przemycanie treści edukacyjnych...
Nie może być nudno i banalnie.
Jako, że mam do czynienia  z facetami, muszę działać tak, żeby myśleli, że robią to co robią, bo sami tego chcą :)
Tymczasem podsuwam chłopakom odpowiednie narzędzia, a oni łykają jak młode pelikany- bawiąc się przy tym dobrze. A w głowie zawsze coś im zostanie.

1) "Koło fortuny" :)
(pomysł znaleziony gdzieś w sieci)
Kwestia wycięcia koła, namalowania podziałki i odpowiedniej ilości kropek. Druga kwestia- przyklejenie do klamerek karteczek z cyframi. Chłopaki lubią się tym bawić; Miłosz ma już pocykane dopasowywanie cyfr do odpowiednich pól na kole, a Błażej póki co tylko liczy- cyferek nie rozpoznaje.


2) Po prostu zakrętki :)
Zakrętki opisane cyframi oraz symbolami "+", "-" i "=".
I zaczyna się dodawanie i odejmowanie. Tu już level wyżej niż tylko dopasowywanie, ale z odpowiednim tłumaczeniem- idzie. Najlepiej działa na wyobraźnię kilkulatka dodawanie... słodyczy albo ludzików LEGO :)
Kiedy młody "ma już dwa ludziki, a dostaje kolejne trzy"- od razu wiadomo, że razem ma ich aż pięć!!


3) Zabawy logiczne
Pomysł znaleziony tu (stąd też pobrałam materiały): http://www.kreatywniewdomu.pl/2016/01/ukadankowe-love.html#more
No, tu już się trzeba trochę zastanowić... Skupić się trzeba, zatrzymać. U Miłosza z tym zatrzymaniem lekko nie jest, ale o dziwo zainteresował się, szło mu dobrze i niesamowicie był z siebie dumny, gdy udało mu się odtworzyć układ.
Fajne, bo można dopasować poziom trudności (wielkość układu) do wieku i możliwości dziecka.


4) No, tu to już totalna wyluziawa :)
Czyli zabawa, zabawa, zabawa. A że przy okazji liczenie, to właściwie umyka. Bracia się integrują, bawią, skaczą po dywanie. Kosz z figurkami zwierzaków służy dziś celom wyższym :)
Chłopaki- liczymy! (ale najpierw tworzymy zbiory- ryb, małpek, psów, dinozaurów itd.).


Wykorzystaliśmy też cyferki do tablicy magnetycznej, żeby te- już policzone zbiory, "opieczętować" odpowiednia cyfrą.


To kilka sposobów na naukę liczenia podaną w takiej formie, która kilkulatka nie zmęczy, nie osaczy i nie odejmie mu zapału, a doda motywacji do kolejnych matematycznych wyzwań.
Polecam :)

wtorek, 16 lutego 2016

Robimy ciasteczka!!!

- "Robimy ciasteczka"? "Gofry"? "Sok z owoców"?
- "Taaaaaaaaaaaaaaak"!!!
Mimo, że w domu mam męskie towarzystwo- chłopaki w kuchni też chętnie szaleją (przynajmniej dwóch najmłodszych).
I nie daj Boże daj jednemu miksować dłużej niż drugiemu- obraza majestatu, foch, płacz i zgrzytanie zębów w jednym. Trzeba dzielić zadania, uatrakcyjniać i nie dopuszczać do nudy (bo wtedy zaczynają kombinować).

No to działamy wszyscy- wałkujemy, wycinamy, miksujemy, miskę trzymamy.

 I podjadamy przy okazji. Fakt, przy ciasteczkach ciężko podjadać- bo co? mąkę? margarynę? jajka surowe? Ale np. przy okazji soku owocowego, podjadanie idzie na całego  :)

Na całego idzie też oblizywanie sprzętu "mikserowego" 
(żeby była jasność: mieszadełek tylko, nie obudowy silnika).

I na całego idzie ozdabianie ciasteczek lukrami i perełkami
- to zawsze gwarantuje zainteresowanie młodzieży.


Podsumowując, sukces "kuchennych produkcji" gwarantują: odpowiedni przydział ról, możliwość podjadania oraz urozmaicenie działań "powypiekowych" (poza pożeraniem efektów).
Dzięki temu na pytanie: -"Robimy ciasteczka?" "Gofry?" "Sok z owoców?", odpowiedź jest zawsze taka sama:





piątek, 12 lutego 2016

Domki z papierowych torebek


Domki robiłam z dziećmi w pracy.
Z grupą młodszych i z grupą starszych- i w obydwóch wypaliło!!! :)
Powstały nie tylko same domki, ale też podwórka, ogrody,  ulice. Szczególnie starsi wczuli się ostro, dopieszczając swoje dzieła.
To, jak taki domek będzie wyglądał, zależy (poza wyobraźnią budowniczego) od materiałów, jakimi dysponujemy.
Podstawa to torebka papierowa (są szare i białe- co kto woli) i coś, co ją wypełni (czytaj: co napchamy do środka)- może to być wata, mogą być stare, niepotrzebne materiały.
Kolorowy papier, rolki po papierze toaletowym, bibuła, falowana tektura, materiały- bez ograniczeń.


Zdjęcia nie są za dobrej jakości (robione komórką), ale najważniejsze widać ;)
Spód domku dobrze jest przykleić do kartki, wtedy można zająć się "otoczeniem". 
Nie będę się rozpisywać na temat samego procesu tworzenia, bo o sam pomysł chodzi- co do wykonania- każdy robi co i jak chce.

Tu efekt końcowy zajęć plastycznych w grupie 7-16 lat.





Ale taki domek robiłam też z moim pięciolatkiem. Wiadomo, że musiałam mu "pomagać"(szczególnie przy naklejeniu dachu i drzew), ale: okna i drzwi narysował i wyciął i nakleił sam, sam kolorował i wycinał też (narysowane przeze mnie) zwierzaki. No i przede wszystkim sam decydował o przestrzeni dokoła chatki.


 
Domek robiliśmy już jakiś czas temu, ale cały czas stoi w pokoju chłopaków- Miłosz nie daje się go pozbyć, tak czuje się z tą pracą związany :)))))
(sama też nie mam sumienia, ale ciągle powstają nowe dzieła, a wolnego miejsca nie przybywa).
W każdym razie fajnie się te domki tworzy- czy to z pięcio- czy z szesnastolatkiem.



środa, 10 lutego 2016

Pudełkowe stworki

Stworki powstały w pracy.
Mam szczęście mieć pracę, w której mam kontakt z dziećmi i młodzieżą, a do tego mogę się w niej oddawać "artystycznym szaleństwom" :)
Ostatnio zaproponowałam "mojej" dzieciarni stworki z jednorazowych opakowań na żywność.
Temat podjęły z ochotą i się zaczęło :)
Farba się lała, papier się strzępił, iskry szły spod nożyczek.



Każdy puścił wodze swojej wyobraźni; jeśli chodzi o pomysły, nie było żadnych ograniczeń.
Jedni malowali stworki farbami, inni mazakami, jedni zęby wycinali z samego opakowania, inni doklejali wycięte z papieru.
Można doklejać oczy na rolkach z papieru czy kubeczkach po jogurcie, można je zwyczajnie namalować na pudełku. Jak widać, można też doklejać "paszcze", wąsy, włosy, ogony, nogi- jak pisałam: bez ograniczeń.



Takie cudeńka powstały. Polecam- świetna zabawa!!
Jedna wskazówka: stworki te wyszły spod "nożyc" dzieci w wieku od 10 do 16 lat.
Pracowało z nami dwoje ośmiolatków, ale (biorąc pod uwagę, że każdy działał zupełnie samodzielnie) ich prace znacznie różniły się od pokazanych przeze mnie.
Oczywiście najważniejsze, że pracowały, bawiły się przy tym dobrze i uruchomiły wyobraźnię.
Ale zrobiły to szybko, bez szału tworzenia (może potrzebują jeszcze pomocy dorosłego).
Natomiast starsi- ci naprawdę popłynęli z prądem fantazji.
I O TO CHODZI !!!


piątek, 5 lutego 2016

Własne akwarium (diy).

Szperając w sieci, znalazłam pomysły na fajne, przestrzenne prace pokazujące podwodne życie.
Rzuciłam chłopakom hasło; a ci na myśl o własnym, bezobsługowym akwarium, oczywiście od razu podjęli temat.
Oskubaliśmy komodę z kilku rzeczy- i do roboty!! :)
Błażej też brał czynny udział- malował kształty ośmiornicy i kraba wycięte przeze mnie z wytłoczki do jajek.

Miłosz w tym czasie malował ryby, a ja przygotowałam akwarium (pudełko po butach oklejone kolorowa bibułą) i rekina z zębiskami.
Dalej Miłek wyciął swoje rybki, Błaziu przyklejał im oczy, a ja ogarniałam bardziej skomplikowane tematy (np. ośmiornicę).



Ogólnie w temacie można poszaleć- ogranicza nas jedynie wielkość pudła. Poza rybami można zrobić mnóstwo innych żyjątek morskich. My mieliśmy ośmiornicę, kraba i... jeszcze coś zielone-gatunkowo bliżej nieokreślone, ale chłopakom się podobało...


Oto efekt końcowy :)
My (poza pudłem po butach) korzystaliśmy z bibuły, wytłoczek po jajkach, rolek po papierze toaletowym, rafii, gotowych oczek i drucików kreatywnych. Przydatne były też farby, klej w pistolecie, nożyczki oraz nitka i igła do zawieszenia rybek.
Polecam- chłopaki naprawdę fajnie się bawili!

czwartek, 4 lutego 2016

Na dworze zimno, ciemno- róbmy coś!! Zimowe prace plastyczne.

Róbmy coś!!
Bo nuda tak siedzieć w domu bezczynnie :)
No to już- marsz ku komodzie i już nudy nie ma.
Jako, że zimy już trochę za nami, pokażę kilka prac, jakie robiłam z Miłoszem od jej początku.
Pierwsze prace, to najprostsza rzecz pod słońcem; po prostu rysowanie białą kredką po czarnej/granatowej/brązowej (po prostu ciemnej) kartce. Jeśli jest to praca o tematyce zimowej, efekt jest ciekawszy, bo przecież biały kolor samoistnie ze śniegiem nam się kojarzy.
(wiadomo, jest tez śnieg żółty, ale nie mówmy o tym) :)
W naszym przypadku wyglądało to następująco:


Robiliśmy też bałwanki z białej kartki złożonej w harmonijkę.
To łatwe; pięciolatek poradził sobie bez problemu. Robimy harmonijkę, sklejamy z dwóch końców aby powstało "harmonijkowe koło". Robimy takie koła dwa; albo trzy- jak kto woli- to części składowe bałwanka.


Dalej ozdabiamy jak kto woli; wycinamy, kleimy i bawimy się dobrze.


Ja miałam pomysł na uśmiechniętego bałwanka w zimie, a Miłosz miał swój pomysł (co bardzo mi się podoba). Jego bałwanek był smutny, bo robi się coraz cieplej i nadchodzi wiosna.
Zrobił więc swoją wersję, wycięłam mu tylko wedle życzenia krople, które z bałwanka kapią (sam nie mógł nadać nożyczkami kartce takiego kształtu).
Efekt finalny działań Miłosza (mi bardzo się podoba, ale wiadomo- obiektywna nie jestem):


Można i tak- wersja zimowa; tu wykorzystane zostały też waciki do zmywania makijażu.

Miłej zabawy!!!

środa, 3 lutego 2016

Chociaż zima- śniegu ni ma :) Portret Zimy.

Dlatego postanowiliśmy z Miłoszem zaczarować zimę; uprosić i połechtać, żeby znów sypnęła śniegiem.
Napadliśmy na komodę z materiałami i zabraliśmy się za jej portret. Twarz Miłek narysował białą kredką na granatowej kartce (dumna jestem, bo sam fajnie wymyślił, żeby zima dmuchała ostrym, mroźnym wiatrem).
Dalej z bibułki ukręcił jej włosy (z moją lekką pomocą), a sukienkę zrobiliśmy z białej papierowej serwetki (ale tu oczywiście pełna dowolność).


Do dalszej pracy można wykorzystać wszystko co białe: waciki do zmywania makijażu, watę, chusteczki higieniczne, bibułę, fizelinę, kartki, materiały, elementy z serwet/firanek- co kto znajdzie.
My mieliśmy akurat woreczek z "wycinkami" z firanek i serwetek, co bardzo ucieszyło Miłosza, a mi przypomniało kupę czasu spędzonego nad wycinaniem tego i wielogodzinne ćwiczenie cierpliwości...
Ale to fajne gadżety- dzieciaki uwielbiają.


Miłosz wykorzystał je do ozdobienia sukni Pani Zimy, a dodatkowo znalazł kilka elementów, które mogłyby "robić" za płatki śniegu (resztę płatków dorysował). Srebrnym brokatem wysmarował jeszcze na koniec pasek na jej sukni i portret gotowy.
Efekt finalny jest taki:


Chłopak zadowolony, ktokolwiek przyjdzie, pyta czy piękna praca.
Zima na razie nieugięta, śniegiem nie sypnęła póki co, ale czekamy.
Z dzieciakami w pracy też robiłam portrety, tam do dyspozycji były gotowe twarze, z których chętnie skorzystały. Inne gadżety do wykorzystania były, bo chusteczki, waciki i wata, ale dały radę świetnie.
No i zupełnie same robiły, bo starsze, a nad Miłoszem jednak "nadzór" miałam :)
Polecam, bawcie się dobrze przy pracach.