sobota, 16 kwietnia 2016

"Napisaliśmy książkę!" W dodatku 3D :)

Tak, jesteśmy z chłopakami autorami książki.
Chłopaki poczynili ilustracje, ja pisałam tekst (ufff, ale się napracowałam- taki rozbudowany...) i skład całości.
Książką ta jest prezentem urodzinowym od synów dla taty.
Jest przestrzenna- "przepis" na taki efekt podaję na końcu posta.


Zobaczcie sami.
Książką jest otwierana "do góry", odsłaniając 3 kolejne kartki. Każda kartka jest przygotowana osobno i sklejona z innymi tak, żeby rzeczywiście tworzyły książkę. 
Pierwsza jest o tym, jak było kiedyś (w prehistorycznych czasach przeddzieciowych), kiedy jeszcze siwy włos był abstrakcją widzianą u tylko w pokoleniu wyżej...



Miłosz dostał za zadanie narysować tatę na rowerze i drzewa, słońce jest autorstwa Błażeja. Malowali na białych kartkach, wszystko zostało wycięte przeze mnie i naklejone. Na "wypustce" przestrzennej naklejony został główny bohater dzieła (jak zrobić takie wypustki, opiszę na końcu).
Tak, tam z tyłu, w tle, to ja ciągnę się na rowerze :)

Kolejna odsłona (kartka) to czas, gdy pojawiły się nasze gamonie.
Oczywiście chłopaki nie pojawili się na świecie w jednym czasie, ale za to dwie daty ich urodzin połączyły się w jeden wielki armagedon. :))))))))
Tu też wszystko autorstwa chłopaków (a raczej Miłosza).



Kartka trzecia- ostatnia. Czasy dzisiejsze.
Chłopaki są starsi, tato ma teoretycznie więcej czasu, może hopsać na rowerze więcej.
Do wypustki tym razem przykleiłam zdjęcie. Nastąpiło tu małe przekłamanie, bo naprawdę wozi na holu tylko Miłosza, ale chodziło o efekt artystyczny ;)



Tak to wygląda.
A teraz kilka słów o tym, jak można wykonać taką przestrzenną pracę. Pokazuję na pojedynczej kartce, ale można je ze sobą skleić na potrzeby książki właśnie.



Kiedy już natniemy wszystkie wypustki, odwracamy kartkę i otwieramy ją do środka, wyciągając je (wypustki) do przodu.
I tu UWAGA!!- nie możemy ich robić zbyt długich/głębokich, gdyż później, gdy kartkę zamkniemy, będą nam one wystawać poza nią. Tak, jak to pokazałam za ostatnim kadrze.
Trzeba je wycinać mniej więcej do połowy długości kartki, pamiętając o tym, że dochodzi jeszcze element, jaki chcemy dokleić. Musimy o nim pamiętać, planując głębokość/długość wypustek.
Jak widać na pierwszym zdjęciu z okładką książki, ja też zrobiłam byka, bo gdy dokleiłam głowę do rowerzysty, po zamknięciu wystaje ona poza książkę. Ale ojciec był tak przejęty prezentem od synów, że nie zauważył.  :)))
Wracając do przykładowej kartki- mimo, że z felerem, została oklejona i przyozdobiona. I jak widać, gdy doszedł jeszcze kwiatek, po zamknięciu wystaje sporo poza. 


A tu widać, jak jest bezpiecznie. Po zamknięciu nic nie wystaje, a na dole przed kwiatkami mamy jeszcze miejsce na ewentualne życzenia lub inne zagospodarowanie przestrzeni. :)


Miłego tworzenia kartek, książek czy laurek w wersji 3D. Uważam, że takie przestrzenne obrazki są niesamowicie urocze. Można też tworzyć z dziećmi scenariusze, a na ich podstawie robić książki, albo robić je (książki) w oparciu o przeczytane wspólnie opowiadania.
Wasz wybór, ja w każdym razie polecam.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Chwila magii- eksperymenty :)

Od czasu do czasu bawimy się w "młodego chemika" :) (magika?)
Moment, kiedy doświadczenie "zadziała", jest bezcenny. Dziecko patrzy na ciebie z rozdziawioną buzią, a ty czujesz się niczym Czarodziejka z Księżyca :))))))
Najważniejsze, że wszystkie te czarodziejskie sztuczki są łatwe do wykonania i do ich zrobienia nie są potrzebne jakieś kosmiczne składniki.
Przez ostatni czas uzbierało nam się kilka takich eksperymentów.
Oto one:

1. Pędzący balon
Potrzebne: sznurek, balon, słomka, taśma klejąca, klamerka.
Przewiązujemy sznurek np. pomiędzy krzesłami. Na sznurek trzeba nawlec kawałek słomki, do której taśmą klejącą przyklejamy nadmuchany balon. Ale nie zawiązujemy dzyndzelka, a (co nie należy do najłatwiejszych rzeczy), ściskamy go klamerką- lub po prostu trzymamy.
Teraz wystarczy już tylko zwolnić uścisk :) albo otworzyć klamerkę.
I frrrrrrrrrrr- balon pędzi jak szalony :) Chłopakom podobało się bardzo!



2. Balon sam się nadmucha
Potrzebne: plastikowa butelka, ocet, woda, soda oczyszczona, balon.
Do butelki trzeba wlać ocet. Do balonika wsypujemy sodę oczyszczoną. Teraz nakładamy balonik na butelkę tak, żeby soda nie wpadła od razu do środka. Można sodę od razu wsypać do octu i szybko nałożyć balon, ale chciałam żeby Miłosz miał przyjemność z tego, że sam może "magii" dokonać. No i dokonał- gdy podniósł balon, soda wpadła do środka, zaczęło się kotłować, a balonik powiększył objętość :)


3. Wybuch wulkanu
Składniki takie jak w poprzednim doświadczeniu, czyli ocet, woda i soda oczyszczona (+ dodatkowo barwnik i folia aluminiowa). Na talerzyku ustawiamy szklankę z wodą zmieszaną z sodą, okładamy folią aluminiową tak, żeby został otwór na szklankę. (Ja do wody dodałam też barwnik, który został mi z barwienia pisanek, ale może być też ona zabarwiona farbką). Teraz trzeba już tylko dolać ocet, a lawa sama wypłynie. Radość chłopaków bezcenna- co widać na zdjęciu- Błaziu aż klaskał z radości. Musieliśmy powtarzać wybuch kilka razy :)


4. Malowanie na mleku
Potrzebne: mleko, barwniki spożywcze, patyczki do uszu, płyn do mycia naczyń.
Jeśli chodzi o barwniki, to można kupić bardziej profesjonalne, ale nam zostały z barwienia pisanek, więc przygotowałam z nich bardzo intensywne roztwory.
Do talerzyka wlewamy mleko, a na jego powierzchnię nanosimy po kropelce barwniki (ja robiłam to za pomoca słomki). Teraz zaczyna się zabawa: dajemy dzieciom patyczki do uszu, one zamaczają je w płynie do mycia naczyń i delikatnie dotykają do powierzchni mleka. Kolory zaczynają "tańczyć", tworzą się barwne okręgi jakby uciekające od patyczka, a na buziach dzieci pojawia się szeroooooooki uśmiech :)




5. Rośnie solny kryształ
Potrzebne: nitka, woda i sól.
To doświadczenie to krystalizacja soli. Nitkę trzeba zmoczyć w roztworze soli, zawiązać ją później na jakimś patyczku opartym na brzegach szklanki. Teraz pozostaje czekać, aż sól zacznie odkładać się na nitce tworząc na niej kryształki. Chłopaki czekali na nie cierpliwie, a gdy były już jako takie (choć akurat u nas nie za wielkie), postanowili sprawdzić ich "autentyczność" organoleptycznie :)))))) Ale szukali wody do popicia!!


6. Kolorowe bąbelki
Potrzebne składniki: olej, woda zmieszana z czerwonym barwnikiem, musująca tabletka.
Do szklanki trzeba wlać olej, a dalej kolorową wodę. Już sama wlewana woda daje fajny, bąbelkowy efekt, ale po chwili się uspokaja. Jednak cała zabawa zaczyna się, gdy wrzuci się do szklanki (w częściach- po kawałku) tabletkę musującą. To dopiero jazda- chłopaki byli zachwyceni i najchętniej ogołociliby chałupę ze wszystkich tabletek, jakie były w domu.

7. Odzyskiwanie koloru
Potrzebne: szklanki z ciepłą i zimną wodą, atrament z naboju do pióra, ocet.
Do jednej szklanki wlewamy ciepłą wodę, do drugiej zimną. Do obu wyciskamy z naboju atrament (kadr I).  Z ciepłą wodą miesza on się o wiele szybciej niż z zimną. Po chwili ciepła woda ma delikatnie niebieski kolor, ale po atramencie w sensie "pręg" nie ma śladu (w zimnej mieszanie się nadal jest widoczne- kadr 2). Jednak, gdy Miłosz wlał do ciepłej wody ocet (kadr 3), intensywny kolor niebieski natychmiast się pojawił (kadr nr 4). VOV! Chłopaki byli w szoku! :)


Naprawdę polecam przeprowadzanie takich doświadczeń z dziećmi. To je zaskakuje, zadziwia, cieszy, bawi, interesuje, a przy okazji uczy. Bo przy okazji zadają pytania "dlaczego?". Wszystko to jest bezpieczne, tanie, a bardzo efektowne i magiczne .

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Wiosenne gałązki


Mamy wiosnę- mniej lub bardziej ją czuć- zależy od dnia, ale widać- na pewno. Krzewy i drzewa zaczynają kwitnąć, robi się kolorowo i radośnie.
My tez postanowiliśmy przygotować własne gałązki.
Tym razem Błaźko znów aktywnie uczestniczył w zabawie, a przynajmniej w jej pierwszej części- czyli malowaniu talerzyków.


No właśnie. Trzeba pomalować papierowy talerzyk po połowie: na niebiesko i zielono.
Kiedy talerzyk wyschnie, przystępujemy do kolejnych czynności. I tu Błażej, że tak powiem "wypiął się" na nas. Nawet wizja popcornu do podchrupania nie podziałała.
Więc Miłosz musiał oblecieć dwa talerzyki, co nie stanowiło dla niego żadnego problemu- tym bardziej, że na niego akurat wizja podchrupania popcornu działa bardzo.   :)


Jak widać powyżej, trzeba: ze skręconej bibułki wykleić na talerzyku gałązkę, potem w wybranych miejscach nakleić popcorn, a dalej już tylko podmalować popcorn na różowo.
I gotowe :)


Może ktoś chciałby mieć  takie "drzewka" w pokoju?
Do dzieła zatem! Miłej zabawy i smacznego.