poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Chwila magii- eksperymenty :)

Od czasu do czasu bawimy się w "młodego chemika" :) (magika?)
Moment, kiedy doświadczenie "zadziała", jest bezcenny. Dziecko patrzy na ciebie z rozdziawioną buzią, a ty czujesz się niczym Czarodziejka z Księżyca :))))))
Najważniejsze, że wszystkie te czarodziejskie sztuczki są łatwe do wykonania i do ich zrobienia nie są potrzebne jakieś kosmiczne składniki.
Przez ostatni czas uzbierało nam się kilka takich eksperymentów.
Oto one:

1. Pędzący balon
Potrzebne: sznurek, balon, słomka, taśma klejąca, klamerka.
Przewiązujemy sznurek np. pomiędzy krzesłami. Na sznurek trzeba nawlec kawałek słomki, do której taśmą klejącą przyklejamy nadmuchany balon. Ale nie zawiązujemy dzyndzelka, a (co nie należy do najłatwiejszych rzeczy), ściskamy go klamerką- lub po prostu trzymamy.
Teraz wystarczy już tylko zwolnić uścisk :) albo otworzyć klamerkę.
I frrrrrrrrrrr- balon pędzi jak szalony :) Chłopakom podobało się bardzo!



2. Balon sam się nadmucha
Potrzebne: plastikowa butelka, ocet, woda, soda oczyszczona, balon.
Do butelki trzeba wlać ocet. Do balonika wsypujemy sodę oczyszczoną. Teraz nakładamy balonik na butelkę tak, żeby soda nie wpadła od razu do środka. Można sodę od razu wsypać do octu i szybko nałożyć balon, ale chciałam żeby Miłosz miał przyjemność z tego, że sam może "magii" dokonać. No i dokonał- gdy podniósł balon, soda wpadła do środka, zaczęło się kotłować, a balonik powiększył objętość :)


3. Wybuch wulkanu
Składniki takie jak w poprzednim doświadczeniu, czyli ocet, woda i soda oczyszczona (+ dodatkowo barwnik i folia aluminiowa). Na talerzyku ustawiamy szklankę z wodą zmieszaną z sodą, okładamy folią aluminiową tak, żeby został otwór na szklankę. (Ja do wody dodałam też barwnik, który został mi z barwienia pisanek, ale może być też ona zabarwiona farbką). Teraz trzeba już tylko dolać ocet, a lawa sama wypłynie. Radość chłopaków bezcenna- co widać na zdjęciu- Błaziu aż klaskał z radości. Musieliśmy powtarzać wybuch kilka razy :)


4. Malowanie na mleku
Potrzebne: mleko, barwniki spożywcze, patyczki do uszu, płyn do mycia naczyń.
Jeśli chodzi o barwniki, to można kupić bardziej profesjonalne, ale nam zostały z barwienia pisanek, więc przygotowałam z nich bardzo intensywne roztwory.
Do talerzyka wlewamy mleko, a na jego powierzchnię nanosimy po kropelce barwniki (ja robiłam to za pomoca słomki). Teraz zaczyna się zabawa: dajemy dzieciom patyczki do uszu, one zamaczają je w płynie do mycia naczyń i delikatnie dotykają do powierzchni mleka. Kolory zaczynają "tańczyć", tworzą się barwne okręgi jakby uciekające od patyczka, a na buziach dzieci pojawia się szeroooooooki uśmiech :)




5. Rośnie solny kryształ
Potrzebne: nitka, woda i sól.
To doświadczenie to krystalizacja soli. Nitkę trzeba zmoczyć w roztworze soli, zawiązać ją później na jakimś patyczku opartym na brzegach szklanki. Teraz pozostaje czekać, aż sól zacznie odkładać się na nitce tworząc na niej kryształki. Chłopaki czekali na nie cierpliwie, a gdy były już jako takie (choć akurat u nas nie za wielkie), postanowili sprawdzić ich "autentyczność" organoleptycznie :)))))) Ale szukali wody do popicia!!


6. Kolorowe bąbelki
Potrzebne składniki: olej, woda zmieszana z czerwonym barwnikiem, musująca tabletka.
Do szklanki trzeba wlać olej, a dalej kolorową wodę. Już sama wlewana woda daje fajny, bąbelkowy efekt, ale po chwili się uspokaja. Jednak cała zabawa zaczyna się, gdy wrzuci się do szklanki (w częściach- po kawałku) tabletkę musującą. To dopiero jazda- chłopaki byli zachwyceni i najchętniej ogołociliby chałupę ze wszystkich tabletek, jakie były w domu.

7. Odzyskiwanie koloru
Potrzebne: szklanki z ciepłą i zimną wodą, atrament z naboju do pióra, ocet.
Do jednej szklanki wlewamy ciepłą wodę, do drugiej zimną. Do obu wyciskamy z naboju atrament (kadr I).  Z ciepłą wodą miesza on się o wiele szybciej niż z zimną. Po chwili ciepła woda ma delikatnie niebieski kolor, ale po atramencie w sensie "pręg" nie ma śladu (w zimnej mieszanie się nadal jest widoczne- kadr 2). Jednak, gdy Miłosz wlał do ciepłej wody ocet (kadr 3), intensywny kolor niebieski natychmiast się pojawił (kadr nr 4). VOV! Chłopaki byli w szoku! :)


Naprawdę polecam przeprowadzanie takich doświadczeń z dziećmi. To je zaskakuje, zadziwia, cieszy, bawi, interesuje, a przy okazji uczy. Bo przy okazji zadają pytania "dlaczego?". Wszystko to jest bezpieczne, tanie, a bardzo efektowne i magiczne .

2 komentarze: